Najnowsze dane pokazują, że gdyby nie energia z lądowej energetyki wiatrowej, nasze rachunki za prąd byłyby drastycznie wyższe. W grudniu 2021 r. – najdroższym miesiącu od lat – średnia cena hurtowa za energię elektryczną kształtowała się na poziomie 823 zł/MWh przy 7 GW mocy z wiatru na lądzie. Bez produkcji z wiatru cena w grudniu byłaby dwa razy wyższa (1642 zł/MWh), co oznacza, że lądowa energetyka wiatrowa pozwoliła obniżyć rachunki Polaków o połowę – wynika z najnowszej analizy przygotowanej przez Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej i Instytut Jagielloński. Tymczasem prezes URE nie pozostawia złudzeń i zapowiada, że w przyszłym roku szykują się kolejne podwyżki cen prądu, nawet o 50%. Jeżeli nie odblokujemy rozwoju lądowej energetyki wiatrowej, to wiatr zamiast produkować tanią i czystą energię będzie hulał jedynie w kieszeniach Polaków.
Ceny energii elektrycznej rosną w zawrotnym tempie, a w najbliższym czasie należy spodziewać się dalszych podwyżek – wszystko przez zablokowanie rozwoju lądowej energetyki wiatrowej, czyli najtańszego źródła energii elektrycznej. Polscy konsumenci już w tym roku odczuli wzrost rachunków za prąd, a przyszłość nie wygląda optymistycznie. Cytowany przez PAP Prezes URE uważa, że sytuacja na rynku jest „bezprecedensowa” i przy uwzględnieniu cen energii elektrycznej, która została sprzedana do początku kwietnia 2022 r., taryfa za samą sprzedaż energii elektrycznej (bez kosztów dystrybucji) może wzrosnąć o 50 proc.
Czy może być taniej? Tak, ale to ostatni dzwonek na odblokowanie energetyki wiatrowej na lądzie – technologii o wiele tańszej niż stosowane w Polsce źródła cieplne (węgiel brunatny, węgiel kamienny, gaz ziemny), których koszty rosną w obliczu wzrostu kosztów paliw oraz cen uprawnień do emisji CO2. Analiza PSEW i IJ „Lądowa energetyka wiatrowa a ceny hurtowe energii elektrycznej na rynku spot w Polsce” pokazuje, że produkcja energii elektrycznej z farm wiatrowych na lądzie istotnie przyczynia się do obniżenia średnich cen energii hurtowych elektrycznej w Polsce. Dane za styczeń 2020 – marzec 2022 pokazują wyraźnie, że wyższy udział produkcji z lądowych farm wiatrowych w pokryciu krajowego zapotrzebowania na energię elektryczną przekłada się na spadki jej cen na rynku spot.
Grudzień 2021 był miesiącem o najwyższych średnich cenach w skali 2021 roku. Jednocześnie, w grudniu 2021 występowała silna korelacja pomiędzy udziałem produkcji z wiatru na lądzie a poziomem cen spot. W całym 2021 r. średnia roczna cena energii na rynku spot ukształtowała się na poziomie 398 zł/MWh, a moc zainstalowana z farm wiatrowych na lądzie w Polsce wyniosła 7 GW (stan na grudzień 2021). W zależności od przyjętego w analizie poziomu mocy, symulacja wpływu energii z wiatru na lądzie na poziom cen energii na rynku spot w Polsce pokazuje, że gdyby moc wiatru w 2021 r. wyniosła 0 GW, symulowana średnia roczna cena energii na rynku spot byłaby wyższa o ok. 163 zł/MWh. W odwrotnym scenariuszu – przy założonym podwojeniu mocy z wiatru w systemie do 14 GW w 2021 r., symulowana średnia roczna cena energii na rynku spot byłaby niższa o ok. 57 zł/MWh.
– System energetyczny w Polsce w około 70 proc. bazuje na węglu oraz w ok 5% na gazie. To węgiel lub gaz określa dzisiaj w Polsce ceny energii na rynku hurtowym, na rynku spot. Oznacza to, że wszystkie inne źródła wytwarzania wchodzą w ten system cenotwórczy. Staramy się jako producenci energii odnawialnej obniżać tę cenę, ale niestety obecnie mamy za mało zielonych źródeł, które są w stanie realnie wpłynąć na ceny. Dlatego dzisiaj rząd powinien wprowadzać rozwiązania przyspieszające realizację inwestycji w odnawialne źródła energii, które co do zasady obniżają cenę energii na rynku hurtowym. Bez ustawy 10H, która odblokuje rozwój farm wiatrowych na lądzie nie jesteśmy w stanie pomóc Polakom obniżyć ich rachunki za prąd – tłumaczy Janusz Gajowiecki, Prezes Polskiego Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej.
– Tymczasem rozwiązań, które odblokują rozwój energii z wiatru wciąż brak, mimo że od dwóch lat projekty ustaw są gotowe. Projekt nowelizacji ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych – tzw. ustawy odległościowej 10H – powinien wpłynąć do Sejmu do czerwca br. – zapowiada Wiceminister Klimatu i Środowiska, Ireneusz Zyska. Jego zdaniem projekt będzie przedmiotem prac sejmowych już w przyszłym miesiącu.
A jest o co grać, bo potencjał Polska ma olbrzymi, a korzyści jeszcze większe. Ustawa 10H może odblokować potencjał lądowej energetyki wiatrowej na terenie całego kraju – do 2030 r. powstać może nawet 10 GW nowych mocy, w zależności od przyjętego scenariusza rozwoju. Nakłady inwestycyjne na budowę nowych farm sięgnęłyby do 80 mld zł w ciągu dekady. Wprowadzenie nowych mocy miałoby też olbrzymi wpływ na PKB – jego skumulowany przyrost szacowany jest na 70-133 mld zł do 2030 r. To również szansa na nowe miejsca pracy, których w ciągu dekady może przybyć nawet 97 tys. Natomiast roczne emisje CO2 mogłyby spaść o 42% w 2030 r., w stosunku do 2020 r.
– Po okresie wzrostu w latach 2007-2016 (średnio o 47% rocznie), od roku 2017 rozwój lądowej energetyki wiatrowej w Polsce zatrzymał się. Główną przyczyną jest tzw. zasada 10h, która w praktyce zakazuje budowy farm wiatrowych na ok. 99 % powierzchni Polski. Przeciągający się brak decyzji o złagodzeniu drakońskich przepisów dla branży wiatrowej sprawia, że cała gospodarka i wszyscy Polacy mają ogromne problemy z wysokimi rachunkami za prąd. Wzrost kosztów energii elektrycznej przekłada się na cenę każdego produktu codziennego użytku, a dla przedsiębiorców oznacza to na dramatyczny spadek konkurencyjności. Ponadto polski miks energetyczny zdominowany przez źródła węglowe wiąże się z wysokimi opłatami za prawa do emisji CO2. Jeszcze przed rokiem cena wynosiła ok. 20 euro za tonę CO2, a teraz ponad 80 euro – Marcin Roszkowski, Prezes Instytutu Jagiellońskiego.
Źródło: Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej