OZE

Plan 3.0 dla Bałtyku bez większego potencjału offshore wind, ale uwzględniający postulaty branży

W październiku 2019 r. światło dzienne ujrzy trzecia wersja projektu planu zagospodarowania przestrzennego obszarów morskich. Nowością nie jest sam harmonogram lecz fakt, że w kolejnej wersji nie pojawią się dodatkowe tereny przeznaczone pod rozwój morskiej energetyki wiatrowej.

Trzecia wersja planu tym różni się od poprzedniej, że przybyło w niej poligonów, niektóre tylko do czasowego wykorzystania – tłumaczyła Katarzyna Krzywda, Dyrektor Departamentu Gospodarki Morskiej w Ministerstwie Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej (MGMiŻŚ) podczas panelu inaugurującego Pomeranian Offshore Wind Conference w Szczecinie, zorganizowanej przez Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej i Business Club Szczecin. Wydarzenie miało miejsce w budynku Urzędu Morskiego w Szczecinie. Resort odpowiedzialny za stworzenia planu zagospodarowania Bałtyku przychylił się tym samym do postulatów Ministra Obrony Narodowej, które wpłynęły do Ministerstwa Gospodarki morskiej w przeddzień konferencji.

Nie oznacza to całkowitego zamrożenia na dotychczasowym poziomie planu zagospodarowania polskiej strefy Bałtyku pod rozwój offshore wind. Jego rewizja będzie możliwa maksymalnie co 10 lat. Zanim wersja 3.0 projektu zagospodarowania zostanie zgłoszona do procedowania w jako projekt legislacyjny muszą odbyć się międzynarodowe i krajowe konsultacje. Zaplanowano je w pierwszych dniach czerwca. Co ciekawe, ostateczna wersja zostanie zgłoszona jako rozporządzenie rady ministrów uzgodnione z poszczególnymi resortami, głównie ministerstwem energii, gospodarki morskiej i obrony narodowej, a nie – jak wcześniej przewidywano – jako projekt MGMiŻŚ. Zdaniem ekspertów wydłuży to czas procedowania.

Według oceny Katarzyny Krzywdy plan zagospodarowania może zostać przyjęty jako obowiązujący w ciągu roku, choć będą czynione starania, by stało się to jak najszybciej.
Co będzie w wersji 3.0, o ile faktycznie w zakresie wykorzystania energetycznego potencjału Bałtyku będzie ona zgodna z deklaracjami? Jak wskazuje przedstawicielka „ministerstwa morza” pod rozwój morskiej energetyki wiatrowej na bazie drugiej wersji zabezpieczono w Polsce ok. 3,3 tys. km kw., powiększając obszar o ok. 360 km kw. wobec pierwotnego scenariusza. – Według naszych wyliczeń zabezpiecza to rozwój 14 GW w polskiej wyłącznej strefie ekonomicznej Bałtyku, co daje dużą nadwyżkę wobec 10 GW uwzględnionych w polityce energetycznej – dodaje Krzywda. Jest też spory margines dla kolejnych deweloperów starających się o decyzje lokalizacyjne. Zgodnie ze stanem obecnym, inwestorzy posiadający takie decyzje zajmują dziś obszar 1,2 tys. km kw.

W kolejnej wersji zabezpieczono obszary pod korytarze infrastrukturalne (jako obszar sugerowany na położenie kabli i rurociągów), a także korytarze migracyjne dla ptaków. Zdecydowano się także nie zamykać szczelnie obszarów morskich dla rybołówstwa, wyznaczając jedynie bufor wokół sztucznych wysp o promieniu 500 metrów. W praktyce oznacza to, że nieduże kutry rybackie (do 45 m) będą mogły wpływać między turbiny, które – jak deklarują deweloperzy – powinny być oddalone od siebie o ponad 1 km. Większy bufor – ok 2 km wyznaczony zostanie na tzw. trasach żeglugowych.

Ostateczną decyzję o zamknięciu bądź pozostawieniu obszarów dla rybołówstwa będzie podejmował dyrektor urzędu morskiego. Ministerstwo morza dopuszcza też możliwość współużytkowania obszarów przeznaczonych dla produkcji energii i poszukiwania i wydobycia węglowodorów.

Chociaż o planach wykorzystania energetycznego potencjału Bałtyku mówi się od ponad 10 lat, to dopiero dziś wchodzimy na duży poziom szczegółowości. Na zmianę nastawienia wpływ miał przede wszystkim spadek kosztów technologii. – Jeszcze kilka lat temu w PGE zastanawialiśmy się, czy rozwój technologii offshore jest właściwą drogą. Od tego czasu jednak zmieniła się presja kosztowa, bo z jednej strony drożeją źródła konwencjonalne, a z drugiej – tanieją odnawialne. Punkt przecięcia znajduje się bardzo blisko. Do tego dochodzi presja społeczna, której nie można nie zauważyć – wylicza Monika Morawiecka, Prezes PGE Baltica.

Zielonej energii chcą też klienci przemysłowi. Jak przytacza Monika Morawiecka, jeden z dużych klientów PGE chciał kupić 100 proc. energii pochodzącej z OZE. Wśród argumentów padały tylko te biznesowe. Ta firma, będąca dużym eksporterem towarów z Polski, musiałaby przenieść swoje fabryki poza kraj, gdyby nie udowodniła swoim klientom, że jej tzw. ślad węglowy jest znikomy. – Morskie farmy wiatrowe to jest przyszłość, w której PGE chce się znaleźć. Offshore ma szansę stać się największym programem inwestycyjnym dla Grupy na lata 20. Zwłaszcza, że kończymy inwestycje w węglowe bloki w Opolu i Turowie – mówi Morawiecka.

PGE do końca 2019 r. chce wybrać partnera strategicznego z doświadczeniem, by zrealizować projekty taniej i szybciej niż w pojedynkę. Podobną taktykę przyjął PKN Orlen. – Niedługo uruchomimy proces poszukiwań partnera z know how – deklaruje Krzysztof Kidwa, Prezes Baltic Power (Grupa PKN Orlen). – Chodzi o zoptymalizowanie pewnych ryzyk – dodaje.

Przedstawiciele obu firm zgodzili się co do tego, że dynamiczny przyrost mocy zainstalowanej na morzu u wybrzeży Wielkiej Brytanii czy Danii to zasługa stabilnych regulacji. – Inwestorzy mogli zmniejszyć oczekiwania, bo ryzyka regulacyjne mocno spadły. Do tego doszedł postęp technologiczny i korzyści wynikające z efektu skali – wyliczała Morawiecka. Dzięki temu w Wielkiej Brytanii, która wiedzie prym na morzu, energia wytworzona w farmach morskich spadła z pierwotnego poziomu ok. 149 funtów za MWh do obecnych 53-56 funtów.

Chodzi o przewidywalność przychodów podczas długofalowej inwestycji. Żaden podmiot nie weźmie na siebie zmienności cen przez 25 lat funkcjonowania farmy morskiej.
Podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego Wiceminister Energii Grzegorz Tobiszowski zapowiadał, że będzie rekomendować przyjęcie jeszcze w tej kadencji Sejmu ustawy umożliwiającej rozwój morskiej energetyki wiatrowej na Bałtyku.

Resort energii widzi w sektorze offshore motor napędzający polską gospodarkę. „Cichym bohaterem” rodzącej się branży część ekspertów mianowało już Agencję Rozwoju Przemysłu, specjalizującą się w restrukturyzacjach przedsiębiorstw. Andrzej Kensbok, Wiceprezes ARP podkreślał jednak, że Agencja nie pretenduje do roli inwestora w segmencie wytwarzania energii na Bałtyku. Widzi się zaś raczej w roli koncentratora dostaw elementów turbin morskich i usług do ich budowy.

Zależy nam wspieraniu lokalnych dostawców. Dlatego chcielibyśmy, by legislacja – nawet w sposób miękki – odzwierciedlała udział polskich firm w rozwoju łańcucha wartości dostaw – stwierdził Kensbok.

Bez dużych źródeł OZE nie zapewnimy konkurencyjności gospodarki. Duży biznes zainteresowany zakupem zielonej energii jest gotowy w przyszłości zawierać kontrakty z inwestorami farm morskich na 10 lat. Branża energochłonna może zabezpieczać ceny energii – tłumaczył Janusz Gajowiecki, Prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej. W jego ocenie, 2019 r. jest przełomowy dla rozwoju offshore wind w Polsce. – Sporo się może zmienić w planie zagospodarowania potencjału Bałtyku na ostatniej prostej tj. po konsultacjach międzynarodowych ze Szwecją, Litwą, Niemcami czy Danią – dodał Gajowiecki. PSEW podczas pierwszego dnia konferencji Pomeranian Offshore Wind Conference w Szczecinie zaprezentował nowy raport „Morska energetyka wiatrowa w Polsce”.

Autor: Aneta Wieczerzak-Krusińska

Źródło: Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej

Działy

Reklama