W zaskakujący sposób najbardziej popularnym słowem ostatnio stał się koronawirus i jego naukowe nazwy w rodzaju CONVID-19. Pokazuje to jak wrażliwy jest nasz współczesny świat, ze wszystkimi jego technicznymi osiągnięciami, w którym małe drobne i nierozpoznawalne okiem elementy w jednej chwili potrafią zmienić świat. CONVID-19 atakuje i w praktyce stał się epidemią globalną. Po ostatnich doniesieniach z Europy i patrząc na sposób przenikania chorób przez współczesne granice, wszystkie wypowiedzi światowych organizacji jak WHO wydają się spóźnione i nieaktualne. Raczej należy się przyzwyczaić jak z CONVID-19 żyć (i nie umrzeć).
Zakładając, że koronawirus staje się pandemią i swobodnie ogarnie większość cywilizowanego świata, trzeba w naturalny sposób przyzwyczajać się do konsekwencji. Licząc tylko na to, że finalnie same efekty (śmiertelność i poziom zachorowań) nie będą astronomiczne to i tak światowa gospodarka musi też wpaść w pułapkę choroby. Spowolnienie gospodarcze (jeśli nie lekki lub ciężki kryzys – w zależności od postępów) jest nieunikniony – w naturalny sposób wirus zwizualizował oczekiwania wielu firm i gospodarek światowych, a przyniósł dodatkowy impuls problemów. Na pierwszy ogień (w stratach) idą firmy lotnicze i komunikacyjne (już zamykany ruch z Azją, za chwilę pomiędzy innymi krajami), a za nim wszelkiego typu biznesy związane z imprezami masowymi (sport, festyny, konferencje, zjazdy) i turystyką. Kolejny krok to generalne spowolnienie nawyków konsumenckich – od wyjść do restauracji po jakiekolwiek zakupy (szczególnie dóbr luksusowych w Mediolanie). Kraje z silnym uzależnieniem od turystyki i sprzedaży światowych marek (Włochy) – już mogą czuć się ekstremalnie zagrożone. W kolejnych odsłonach koronawirus spowolni także światową produkcję (efekt mniejszej konsumpcji jak i produkcji produktów i podzespołów w Chinach) i właściwie rozleje się po całej gospodarce. Oczywiście tak jak i w czasach pandemii pozostaną obszary nietknięte, a nawet rosnące – stawiałbym na większe przychody firm dostarczających przesyłki (zamkniemy się w domach i zakupy będziemy robić internetowo), producenci gier i platform muzycznych i telewizyjnych oraz oczywiście wytwórcy maseczek, środków ochronnych i anty-wirusowe firmy farmaceutyczne. Sumarycznie jednak światowe koncerny przygotowują się do złych czasów, zmniejszając zamówienia, odwołując podróże i spotkania wewnątrzfirmowe i już ostrzegając o negatywnym wpływie koronowirusa w bilansie kwartalnym w Q1 i być może także w Q2. Jak zawsze w takich okolicznościach epidemia będzie dobrym czasem na wrzucenie w koszty wszystkich zaległości i śmieci do tej pory upchniętych pod dywan – w końcu wirus jest zjawiskiem nieprzewidywalnym i giełdowi inwestorzy nie mogą mieć pretensji o straty.
Energetyka nie pozostanie nietknięta, ale oczywiście zawsze będzie reagować na końcu. Wirus w połączeniu z efektem klimatycznym (ciepłe zimy w Europie) spowoduje zmniejszenie zapotrzebowania na energię i mniejsze wyniki sprzedażowe. Wydaje się, że spadną ceny zarówno paliw jak i samej energii elektrycznej i w zależności od ekspozycji danego koncernu na koszty – raczej negatywnie wpłyną na przychody i zyski. Na naszym domowym podwórku – dalej utrzyma się niska cena węgla na rynkach światowych (poniżej polskich kosztów produkcji), co będzie presją na wyniki spółek górniczych i pośrednio na konieczność subsydiowania z sektora energetycznego (nie zostanie wykorzystana możliwość użycia tańszego paliwa). Generalne zwolnienie gospodarki może nieco ostudzić zapały do nowych wielkich inwestycji i też generalnie w takich czasach „zielony ekstremizm”. Dążenie do szybkiej zmiany europejskich gospodarek na „zielone – ekologiczne” będzie musiało ustąpić presji przedsiębiorstw i koncernów mających straty lub małe zyski. W ten sposób neutralność i zerowość CO2 Europy będzie utrzymana, ale po części w wymiarze marketingowym, natomiast europejskie regulacje zwolnią i zmniejszą presję. Niestety też wirusowe spowolnienie osłabi też polskie zapędy w kierunku zmian energy mix, bo pojawią się problemy z całą gospodarką i opory przed ryzykownymi zmianami strukturalnymi. Całość będzie bardziej wyjaśniać się po drugim kwartale 2020, kiedy gospodarka finalnie powie czy koronowirus został pokonany czy też przeciwnie dalej kąsa. Energetyka odpowie znowu z opóźnieniem jak zawsze – cokolwiek będziemy wiedzieli po wakacjach.
Dlatego też… Pozostaje nam pić sok z malin i imbiru, ubierać się właściwie, zwiększać odporność dobrą dietą i myć często ręce (bo jak wiadomo to właśnie przez kontakt z rękoma, choroby rozpowszechniają się najczęściej). I jak zawsze mieć nadzieje, że nas to nie dopadnie…
Autor: prof. Konrad Świrski
Źródło: Konrad Świrski – blog