Sprawiedliwa transformacja polskiej energetyki nie powiedzie się bez przemyślanego współdziałania samorządów z władzami centralnymi. Jednym z głównych narzędzi utrzymania w ryzach kosztów związanych z procesem przemian będą taniejące odnawialne źródła energii. To najważniejsze wnioski płynące z konferencji „Zielona gmina – OZE szansą dla terenów wiejskich” zorganizowanej przez Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej i Związek Gmin Wiejskich Rzeczpospolitej Polskiej. Partnerem wydarzenia jest PGE Energia Odnawialna.
– Samorządowcy to naturalni sojusznicy rozwoju niskoemisyjnej gospodarki i energetyki odnawialnej. Bez ich udziału nie powiodą się, ani dążenia Unii Europejskiej do neutralności klimatycznej, ani transformacja krajowego systemu nakreślona w dokumentach strategicznych polskiego rządu. Dyskusja o szansach i barierach dla rozwoju zielonej energii na terenach wiejskich, a następnie likwidacja sztucznych administracyjnych ograniczeń może pomóc w ograniczeniu kosztów transformacji i zwiększeniu bezpieczeństwa energetycznego regionów – powiedział Janusz Gajowiecki, Prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (PSEW).
– Rozwój „zielonej energii” jest nierozłącznie powiązany z obszarami wiejskimi. Ma ona ważne znaczenie do zwiększenia „bezpieczeństwa energetycznego gmin wiejskich”, ustabilizowania cen energii, tworzenia nowych miejsc pracy i dywersyfikacji dochodów mieszkańców wsi. Jednak aby osiągnąć te efekty niezbędna jest jasna, ustabilizowana polityka władz centralnych i lokalnych związana z rozwojem odnawialnych źródeł wiejskich – postuluje Dariusz Strugała, Burmistrz Jarczewa i Wiceprzewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP, który podejmuje inicjatywy celem dopracowania regulacji i różnych form wsparcia rozwoju „zielonej energii”, a także i wspiera wymianę doświadczeń pomiędzy samorządami w tym obszarze.
Jak przyznali obecni na konferencji decydenci zielona transformacja jest faktem i nie sposób jej zatrzymać. Ireneusz Zyska, Wiceminister klimatu otwierając konferencję porównał czekające nas zmiany do rewolucji kopernikańskiej. Poinformował też powstaniu Parlamentarnego Zespołu ds. Energii i Klimatu (wcześniej funkcjonującego jako Parlamentarny Zespół ds. Energii), co najlepiej obrazuje zmianę podejścia do tematu. Zapowiedział także przeniesienie Departamentu Energetyki Odnawialnej i Rozproszonej do struktur Ministerstwa Klimatu (obecnie w strukturach Ministerstwa Aktywów Państwowych). Potrzebne jest jednak sformalizowanie w postaci nowelizacji ustawy o działach administracji rządowej, która prawdopodobnie wejdzie w życie w lutym.
Zdaniem Hanny Uhl, Zastępcy Dyrektora Departamentu Gospodarki Niskoemisyjnej w Ministerstwie Rozwoju, nie musimy ograniczać się obecnie jedynie do wydobycia surowca tylko z ziemi, bo mamy go w postaci zasobów odnawialnych. Hanna Uhl zapowiedziała współpracę z Ministerstwem Klimatu, a samorządom obiecała wsparcie w rozwijaniu zielonej energetyki.
Jak zgodnie przyznali uczestnicy wydarzenia główną przeszkodą rozwoju OZE jest wprowadzona w lipcu 2016 r. i wielokrotnie nowelizowana ustawa o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych. Wyznaczyła ona tzw. zasadę 10H, która nie pozwala na lokalizację wiatraków w odległości mniejszej niż 10-krotna wysokość turbiny wraz z uniesionymi łopatami. Zasada ta nie tylko zablokowała budowę wiatraków, ale także utrudniła procesy planowania przestrzennego w gminach w zakresie budownictwa mieszkalnego. Wskutek tego ludzie posiadający działki w pobliżu już istniejących farm nie mogą swobodnie dysponować własnym majątkiem, stawiając w ich pobliżu domy. Ustawa spowodowała paraliż decyzyjny w gminach. Wiele gmin wstrzymuje prace
planistyczne, oczekując na zmianę przepisów na szczeblu centralnym. Co więcej, zasada minimalnej odległości poprzez całkowite zablokowanie inwestycji w farmy wiatrowe poważnie uszczupliła budżety gmin, zasilane podatkami od inwestorów wiatrowych.
Rozwój energetyki wiatrowej w Polsce przez ostatnie 18 lat (2001-2018) wygenerował dodatkowo około 3 mld zł wpływów podatkowych do budżetów gmin i do budżetu Skarbu Państwa. Gros tej kwoty, bo aż 2,1 mld zł stanowił podatek od nieruchomości, który w całości zostaje w gminach wspierając np. inwestycje infrastrukturalne m.in. w sieć kanalizacyjną i drogi. Część gmin dzięki dodatkowym wpływom dofinansowuje także wymianę nieekologicznych źródeł ogrzewania u mieszkańców, czy na budynkach użyteczności publicznej.
– PGE Energia Odnawialna od wielu lat prowadzi aktywną działalność na terenach wiejskich. To w takich miejscach jak: Karnice, Wicko, czy Brzeżno pracują nasze wiatraki. Z tytułu podatku rolnego, leśnego lub od nieruchomości spółka wypłaca każdego roku blisko 60 mln zł, w tym ok 21,5 mln zł w związku z funkcjonowaniem farm wiatrowych. Z roku na rok tych pieniędzy jest coraz więcej, a biorąc pod uwagę, że w ramach Programu PV Grupy Kapitałowej PGE w ciągu dekady ma powstać około 2,5 GW nowych inwestycji jest oczywiste, że do budżetów gminnych trafią kolejne duże środki – mówi Arkadiusz Sekściński, p.o. Prezesa PGE Energia Odnawialna.
Jak wynika z szacunków PSEW, dzięki postawieniu dodatkowych 3,5 GW mocy wiatrowych po aukcjach przeprowadzonych w 2018 i 2019 r. budżety gmin przez okres kolejnych 25 lat eksploatacji farm zasilać będą podatki rzędu 225 mln zł rocznie, z czego ok. 140 mln zł z tytułu podatku od nieruchomości. Z kolei dzierżawcy gruntów każdego roku będą otrzymywać kwotę rzędu 105 mln zł. Korzyści odczuwalne będą zarówno w skali mikro- jak i makro. Dzięki przyrostowi mocy rzędu 3,5 GW koszt energii elektrycznej dla całej gospodarki obniży się o 4,4 mld zł rocznie, a do atmosfery w ciągu roku zostanie wyemitowane o 10 mln ton dwutlenku węgla mniej.
– Do zmaksymalizowania korzyści gospodarczych i środowiskowych konieczna jest likwidacja sztucznych barier odległościowych i rozwijanie nowych projektów w duchu współpracy inwestorów z samorządami i społecznościami lokalnymi. Gdybyśmy mieli w Polsce 22 GW w farmach na lądzie to uniknęlibyśmy emisji rzędu 54 mln ton CO2 rocznie, a roczne rachunki za prąd polskich przedsiębiorstw i gospodarstw domowych spadłyby o prawie 22,8 mld zł – szacuje Janusz Gajowiecki.
Odblokowanie obostrzeń odległościowych będzie miało jeszcze jeden praktyczny wymiar. Umożliwi w przyszłości tzw. repowering, czyli wymianę wyeksploatowanych już turbin na modele najnowszych generacji. Inwestorzy nie mogą ich wykorzystywać przy realizacji projektów po ostatnich zwycięskich aukcjach, a mogłoby to jeszcze mocniej obniżyć ich ceny. Z szacunków DNVGL na zlecenie PSEW wynika, że zastosowanie najnowszych rozwiązań tj. turbin o jednostkowej mocy 4,2 MW mogłoby obniżyć średnie ceny w aukcji 2018 r. o ok. 40 zł/MWh, do 155-165 zł/MWh.
Niższe wsparcie przełożyłoby się na wysokość rachunków za prąd, a większa efektywność nowoczesnych turbin wpłynęłaby korzystnie na otoczenie. Bo w miejsce obecnych 10 turbin można byłoby postawić 5 wydajniejszych maszyn, co zwiększyłoby akceptację społeczną dla projektu.
Źródło: Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej