Paliwa dla energetyki

Śląscy górnicy w holenderskiej telewizji

W ważnej roli obsadzili gliwicką kopalnię Sośnica realizatorzy filmu dokumentalnego, emitowanego właśnie w holenderskiej telewizji publicznej NTR. Film upamiętnia górnictwo węglowe w prowincji Limburgia na południu Holandii, gdzie ostatnią kopalnię zamknięto dokładnie pół wieku temu. Aby pokazać widzom pracę górników pod ziemią, ekipa postanowiła przyjechać do Polski.

W Górnośląskim Zagłębiu Węglowym docierają do Konrada Kołakowskiego – historyka i etnografa z zabrzańskiej Zabytkowej Kopalni Guido. Zachodni dziennikarze znają go, bo podczas szczytu klimatycznego ONZ COP 2018 w Katowicach, dla co najmniej kilkunastu ekip telewizyjnych był przewodnikiem po górnośląskim górnictwie.

– Byłem raczej sceptyczny i bardzo ostrożny, gdy zatelefonowali realizatorzy z Holandii. To dlatego, że w przeszłości nieraz mocno się już zawiodłem. Bywało, że w dobrej wierze pomagałem europejskim mediom nakręcić materiał o węglu, a w dniu emisji łapałem się z przerażeniem za głowę, jak można było tak tendencyjnie i nieuczciwie przedstawić temat. Niestety hejt w stosunku do węgla jest na Zachodzie powszechny – wspomina Kołakowski. Pamięta, że przekonał się dopiero, gdy nadesłano mu szczegółowy scenariusz.

W zamyśle Holenderów wizyta miała ograniczyć się do Guido, ale Polak wytłumaczył autorom, że jeśli chcą naprawdę coś zrozumieć, muszą zjechać do prawdziwej, fedrującej kopalni. W realizacji tego planu pomogła Polska Grupa Górnicza. Dyrektor gliwickiej kopalni Sośnia Sebastian Stopa przyjął wyzwanie a Grzegorz Choroś – szef działu BHP cierpliwie asystował ekipie telewizyjnej podczas całego dnia zdjęć na dole.

W towarzystwie Konrada Kołakowskiego przez cechownię (w której zaskoczył ich ołtarzyk z figurą św. Barbary), lampownię, markownię dotarli kolejką do przodka chodnikowego na poziomie 950 m. Filmowali budowę wyrobiska, działanie potężnego kombajnu, instalowanie urządzeń i maszyn. Uchwycili też ciężki fizyczny wysiłek, gdy młodzi górnicy przenoszą na ramionach ciężkie stalowe ringi (łuki) obudowy chodnikowej.

– To naprawdę duża, nowoczesna, europejska kopalnia! – ocenia w pewnym momencie zalany potem Winfried Baijens.

Potem w jednym z wywiadów wyzna: – Przy realizacji filmu największe wrażenie robiły na mnie historie starych górników. Ci ostatni, którzy przeżyli, fantastyczni ludzie, mający tak wiele do powiedzenia. Na Zachodzie niewiele o nich wiemy. Chociaż czytałem wiele o górnictwie, nie rozumiałem, dlaczego ci ludzie wspominali swoją pracę z takim romantyzmem. Zrozumiałem to dopiero, gdy nagrywaliśmy w Polsce i zjechaliśmy tam do kopalni – w środowisku podobnym do Limburgii, z tą samą kulturą górniczą i katolicyzmem.  W polskich górnikach zobaczyłem moich wiekowych rozmówców. Jakby zatrzymał się czas…

W górnośląskich górniczych miastach, które widzieli w środku lata, Holendrów zaskakuje też mnóstwo drzew i zieleni. Wyposażeni w stereotypy o szkodliwości węgla spodziewali się zastać pylisty i szary księżycowy krajobraz. Zadziwia ich też wszechobecność w krajobrazie wież szybowych, zupełnie nieobecnych już w Holandii. Przewodnik Konrad Kołakowski przekonuje gości, że wcale nie trzeba tych przemysłowych budowli usuwać i burzyć, są znakiem tożsamości, świadectwem kultury i historii. Nawet po zamknięciu kopalni można zaadaptować je, aby nadal służyły mieszkańcom.

Filmowcy potakująco kiwają głowami, zamyślają się wiele razy. W opisie swojego dokumentu Kurz opada napiszą m.in.: Przemysł wydobywczy był głęboko osadzony w społeczeństwie Limburgii. W kulturze wokół kopalń jest wiele nostalgii i piękna. Górnicy byli prawdziwymi bohaterami. Zadbali o to, aby w Holandii było ciepło i aby odbudowa po wojnie, w latach pięćdziesiątych, przebiegała szybko. Dzięki tej serii programów stawiamy górników na piedestale, na jaki zasługują.

Źródło: POLSKA GRUPA GÓRNICZA S.A.

Działy

Reklama