Paliwa dla energetyki

Śląscy górnicy w holenderskiej telewizji

W ważnej roli obsadzili gliwicką kopalnię Sośnica realizatorzy filmu dokumentalnego, emitowanego właśnie w holenderskiej telewizji publicznej NTR. Film upamiętnia górnictwo węglowe w prowincji Limburgia na południu Holandii, gdzie ostatnią kopalnię zamknięto dokładnie pół wieku temu. Aby pokazać widzom pracę górników pod ziemią, ekipa postanowiła przyjechać do Polski.

NTR to państwowy ogólnokrajowy nadawca ambitnych programów radiowych i telewizyjnych poświęconych historii, kulturze i edukacji. W popularnej serii “Andere Tijden” telewizja przypomniała niedawno powódź z 1953 r. w Zelandii czy wstrząsy związane z wydobyciem gazu pod Groningen. Teraz w cyklu pt. “Kurz opada” autorzy opowiadają historię ośmiu limburskich kopalń, które od przełomu XIX i XX w. wydobywały w Holandii węgiel kamienny, zatrudniając 75 tys. pracowników. Pretekstem do nakręcenia aż czterech 50-minutowych odcinków była okrągła rocznica likwidacji zagłębia: w Sylwestra 1974 roku z kopalni Oranje-Nassau w Heerlen wywieziono ostatni wagonik węgla z Limburgii.

Winfried Baijens – znany reporter, któremu powierzono temat, urodził się kilka lat później i nie może pamiętać holenderskiego górnictwa. Zwłaszcza, że na powierzchni skrzętnie zlikwidowano praktycznie wszystkie ślady kopalń. Zostało niewielkie muzeum z zagraconą sztolnią ćwiczebną, fragmentem łaźni łańcuszkowej czy tablicą na blaszane marki górników. Żyją już tylko nieliczni najstarsi górnicy, z którymi rozmawiał Baijens, odnotowując ich smutek i nostalgię. Przemierzając stare pogórnicze osiedla reporter spostrzegł jednak, że po kopalniach pozostało coś jeszcze: mieszkańcy – górnicy i ich potomkowie – wyraźnie odróżniają się stylem życia, są bardziej religijni, zintegrowani i solidarni, dumni i zdyscyplinowani, a nawet bardziej rozśpiewani niż typowi Limburgczycy. Reporter przypuszcza, że wyjaśnienia dla wyjątkowych więzi, które połączyły tych ludzi, trzeba szukać w ich pracy pod ziemią. Ale w Holandii nie da się już podglądnąć górników na dole kopalni. Wtedy postanawia, że musi pojechać tam, gdzie to jeszcze możliwe. Tak Baijens z kamerzystą, dźwiękowcem i asystentką planu pojawiają się w Polsce.

W Górnośląskim Zagłębiu Węglowym docierają do Konrada Kołakowskiego – historyka i etnografa z zabrzańskiej Zabytkowej Kopalni Guido. Zachodni dziennikarze znają go, bo podczas szczytu klimatycznego ONZ COP 2018 w Katowicach, dla co najmniej kilkunastu ekip telewizyjnych był przewodnikiem po górnośląskim górnictwie.

– Byłem raczej sceptyczny i bardzo ostrożny, gdy zatelefonowali realizatorzy z Holandii. To dlatego, że w przeszłości nieraz mocno się już zawiodłem. Bywało, że w dobrej wierze pomagałem europejskim mediom nakręcić materiał o węglu, a w dniu emisji łapałem się z przerażeniem za głowę, jak można było tak tendencyjnie i nieuczciwie przedstawić temat. Niestety hejt w stosunku do węgla jest na Zachodzie powszechny – wspomina Kołakowski. Pamięta, że przekonał się dopiero, gdy nadesłano mu szczegółowy scenariusz.

W zamyśle Holenderów wizyta miała ograniczyć się do Guido, ale Polak wytłumaczył autorom, że jeśli chcą naprawdę coś zrozumieć, muszą zjechać do prawdziwej, fedrującej kopalni. W realizacji tego planu pomogła Polska Grupa Górnicza. Dyrektor gliwickiej kopalni Sośnia Sebastian Stopa przyjął wyzwanie, a Grzegorz Choroś – Szef Działu BHP cierpliwie asystował ekipie telewizyjnej podczas całego dnia zdjęć na dole.

W towarzystwie Konrada Kołakowskiego przez cechownię (w której zaskoczył ich ołtarzyk z figurą św. Barbary), lampownię, markownię dotarli kolejką do przodka chodnikowego na poziomie 950 m. Filmowali budowę wyrobiska, działanie potężnego kombajnu, instalowanie urządzeń i maszyn. Uchwycili też ciężki fizyczny wysiłek, gdy młodzi górnicy przenoszą na ramionach ciężkie stalowe ringi (łuki) obudowy chodnikowej.

– To naprawdę duża, nowoczesna, europejska kopalnia! – ocenia w pewnym momencie zalany potem Winfried Baijens.

Potem w jednym z wywiadów wyzna: Przy realizacji filmu największe wrażenie robiły na mnie historie starych górników. Ci ostatni, którzy przeżyli, fantastyczni ludzie, mający tak wiele do powiedzenia. Na Zachodzi niewiele o nich wiemy. Chociaż czytałem wiele o górnictwie, nie rozumiałem, dlaczego ci ludzie wspominali swoją pracę z takim romantyzmem. Zrozumiałem to dopiero, gdy nagrywaliśmy w Polsce i zjechaliśmy tam do kopalni – w środowisku podobnym do Limburgii, z tą samą kulturą górniczą i katolicyzmem.  W polskich górnikach zobaczyłem moich wiekowych rozmówców. Jakby zatrzymał się czas…

W górnośląskich górniczych miastach, które widzieli w środku lata, Holendrów zaskakuje też mnóstwo drzew i zieleni. Wyposażeni w stereotypy o szkodliwości węgla spodziewali się zastać pylisty i szary księżycowy krajobraz. Zadziwia ich też wszechobecność w krajobrazie wież szybowych, zupełnie nieobecnych już w Holandii. Przewodnik Konrad Kołakowski przekonuje gości, że wcale nie trzeba tych przemysłowych budowli usuwać i burzyć, są znakiem tożsamości, świadectwem kultury i historii. Nawet po zamknięciu kopalni można zaadaptować je, aby nadal służyły mieszkańcom.

Filmowcy potakująco kiwają głowami, zamyślają się wiele razy. W opisie swojego dokumentu “Kurz opada” napiszą m.in.:
„Przemysł wydobywczy był głęboko osadzony w społeczeństwie Limburgii. W kulturze wokół kopalń jest wiele nostalgii i piękna. Górnicy byli prawdziwymi bohaterami. Zadbali o to, aby w Holandii było ciepło i aby odbudowa po wojnie, w latach pięćdziesiątych, przebiegała szybko. Dzięki tej serii programów stawiamy górników na piedestale, na jaki zasługują.”.

Filmy obejrzeć można na stronach programu TV NTR “Andere Tijden”
Na zdjęciach: ujęcia z 1. części reportażu “Het Stof Daalt” (“Kurz opada”)

Źródło: POLSKA GRUPA GÓRNICZA S.A.

Działy

Reklama