OZE

Ekopożyczka PKO BP symptomem dobrej zmiany ale też testem na odpowiedzialność państwa wobec prosumentów

Po czterech latach lekceważenia prosumentów, okresie w którym tylko samorządowe województwa wykorzystujące fundusze strukturalne UE podtrzymały trwanie „energetyki obywatelskiej”, państwo polskie zmienia politykę.

Zwiastunem zmian stała się wprowadzona z początkiem roku ulga podatkowa na zakup i montaż pomp ciepła, kolektorów słonecznych i mikroinstalacji fotowoltaicznych (PV), która sama w sobie jeszcze istotnej zmiany na rynku nie czyni. Na tej bazie, z początkiem maja, z inspiracji Ministerstwa Przedsiębiorczość i Technologii, pojawił się nowy instrument w postaci „Ekopożyczki BKO BP” na instalacje PV dla Kowalskiego.

Ekopożyczka jest znamienna, nie jest lewarowana dopłatami lub kredytami NFOŚiGW, EBRD, EIB ani gwarancjami państwowymi. To pierwszy, komercyjny produkt dla prosumentów, z założenia masowy gdyż bank państwowy – największy w Polsce – ma niemal 1200 oddziałów, a dostęp do produktu jest prosty i otwarty. Produkt konkurencyjny przygotował też inny państwowy BOŚ Bank. Sukces produktu flagowego i konkurencyjnego zależy od opłacalności inwestycji prosumenckich, a ta zależy od regulacji stanowionych przez Ministerstwo Energii. Dlatego komercjalizacja produktu bankowego i całej energetyki prosumenckiej zależą od trzeciej strony odpowiadającej za politykę energetyczną, która w tym zakresie reprezentuje państwo ale jakby inaczej.

Aby inwestycje były przewidywalne, dostępna powinna być prognoza cen i taryf, oparta na przewidywalnej polityce energetycznej. Bazując na prognozie cen energii IEO, opartej na rzeczywistych kosztach miksu energetycznego zaproponowanego przez ME w projekcie Krajowego Planu na rzecz Energii i Klimatu (przy założeniu ze ceny wynikają z kosztów, a nie tak jak w br.- „z głowy i woli” faktycznego ustawodawcy czyli w praktyce z sufitu), można stwierdzić, że połączenie opustów z ulgą w PIT i produktem PKO BP będzie niewystarczające, aby zapewnić opłacalność prosumentom biedniejszym, rozliczającym się w 18% progu podatkowym, którzy mogliby kupować jedynie najmniejsze (jednostkowy droższe) instalacje rzędu 3 kW. Aby biedniejszy prosument mógł wyjść na swoje (okres faktycznego zwrotu nakładów z kosztami kredytu i kosztów eksploatacyjnych poniżej 10-15 lat) i wspierać jednocześnie kulejącą politykę energetyczną i ekologiczną państwa, potrzebne byłoby co najmniej jedno z dwu dodatkowych działań rządu: rezygnacja z VAT lub rezygnacja z opustu (20% energii oddawanej do sieci za darmo) plus twardy zapis w polityce energetycznej, że wszelkie zmiany prawa (ustaw i rozporządzeń) nie pogorszą sytuacji ekonomicznej prosumentów. Szczególnie groźne dla prosumentów i efektywności energetycznej jest artykułowane przez energetykę (por. wywiad prezesa PTPiRE) dążenie do taryf abonamentowych). Aby energetyka prosumencka stała się prawdziwie masową potrzebne byłyby taryfy gwarantowane. Ustawa o OZE z 2015 roku i poparta przez obecna partię rządzącą tzw. „poprawka prosumencka” przewidywały, że dzięki FiT już obecnie niemal 800 tys. prosumentów byłoby właścicielami instalacji o mocy do 10 kW (badania naukowe potwierdzają, że nie ma tańszego instrumentu wsparcia prosumentów, niż FiT, ale fakt – jest to jednocześnie instrument zmuszający monopole energetyczne do wyrzeczeń).

Źródło: Instytut Energetyki Odnawialnej

Działy

Reklama