News » Zamrozić ceny „prądu” na 2020? Dlaczego NIE…

Zamrozić ceny „prądu” na 2020? Dlaczego NIE…

24 paź 2019 Możliwość komentowania Zamrozić ceny „prądu” na 2020? Dlaczego NIE… została wyłączona

Jeśli jest problem i trzeba prognozować wynik jakiś działań, zawsze można odwołać się do  doświadczeń z historii. Polska (XX-wieczna) ma duże doświadczenie historyczne w kontroli cen towarów, bo już 3 czerwca 1953 wydany został Dekret o ustalaniu cen, opłat i stawek taryfowych. Specjalnie powołana instytucja pod nazwą Państwowa Komisja Cen kontrolowała porządek na rynku (trzeba też nadmienić, że analogiczne mechanizmy istniały w wielu krajach świata – nawet w USA).

W latach 80. ub. w. Margaret Thatcher, zapoczątkowała w Wielkiej Brytanii epokę liberalizmu gospodarczego, eliminując państwową kontrolę nad gospodarką jak to tylko możliwe, akurat w Polsce wówczas nie było takiej opcji (szalejący stan wojenny) i ówczesny rząd odpowiedział Ustawą z 26 lutego 1982 r. „o cenach”, w której  wyróżniano ceny urzędowe (wszystkie podstawowe towary, także żywnościowe), ceny regulowane (analogicznie kontrola, ale przez zrzeszenia producentów) oraz ceny umowne. W praktyce wolne ceny obowiązywały jedynie w zakresie warzyw i owoców, wobec czego jedynie w warzywach był jakiś wybór, we wszystkich innych produktach panowała stała cena – ale i stały asortyment (pamiętam z dzieciństwa, że były jedynie 2 rodzaje masła – z jasnym papierkiem i czasami lepsze ze złotym, ale każde z nich ceny miały ustalone i tożsame we wszystkich sklepach). Można powiedzieć, że panował porządek, nie trzeba było metkować cen i tych cen przy kupnie sprawdzać, bo wszystko było jasne i przejrzyste, a przy okazji wybór towarów był na tyle skromny (żeby nie powiedzieć skromniutki), że nawet dzieci mogły się wszystkich cen nauczyć na pamięć. Dziś pomysł regulowania cen w zakresie żywności czy ubrań wydaje się całkowicie absurdalny, ale koncepcja jest nadal żywa. W grudniu 2018 wróciła ona w postaci nowego prawa „o zmianie ustawy o podatku akcyzowym oraz niektórych innych ustaw”, gdzie w praktyce doprowadziła do urzędowej kontroli cen energii elektrycznej dla klientów indywidualnych oraz niektórych przedsiębiorstw. Temat przerabialiśmy przez cały 2019 r. w postaci kolejnych dwóch nowelizacji ustawy, aby w miarę przepchnąć ją w europejskim porządku prawnym oraz długotrwałą pracą nad rozporządzeniem o rekompensatach za ceny energii – co i przyniosło opuszczenie rynku przez szereg firm, powołanie rezerw w sprawozdaniach finansowych koncernów jak i pewnie długotrwałe procesy odszkodowawcze w niektórych przypadkach.

Rok 2019 zaczyna już powoli dogasać, natomiast sama ustawa (która miała obowiązywać tylko przez rok) zadziwiająco zaczyna odżywać w niektórych  komentarzach i wywiadach politycznych i być może doczekamy się jej kolejnej znowelizowanej odsłony w 2020 r. Poniżej kilka argumentów za tym, że przedłużanie tej ustawy nie jest najlepszym pomysłem.

  1. Dlaczego NIE – bo tak naprawdę nie ma potrzeby

Wydaje się, że w ogóle całe zamieszanie (przynajmniej dla klientów końcowych) było zupełnie niepotrzebne i pospieszne. Wystarczyłoby tylko zmniejszenie akcyzy i opłaty przejściowej, a rachunki klientów indywidualnych byłyby tylko nieznacznie wyższe, a może i na takim samym poziomie. Rynek i ceny (w hurcie) po początkowych skokach w październiku 2018 (szczególnie w kontraktach terminowych na przyszłe lata) zaczął się bowiem stabilizować. Poniżej kilka liczb z raportów Towarowej Giełdy Energii:

Tak naprawdę ceny w czerwcu 2018 i wrześniu 2019 są do siebie mocno podobne – sama podwyżka cen energii nie jest już tak znacząca.

Śledząc (następnie po dniach)  indeks IRDN – rekordowo wysoko w tym roku (342 zł/MWh) było 24 stycznia, mieliśmy jeszcze wyskok w czerwcu (18.06.2019 – 320 zł/MWh)  i na koniec sierpnia (30.08 – 309 zł/MWh). Jednak na średnioważonych cenach miesięcznych było już znacznie spokojniej (wykres z raportów za TGE www.tge.pl) – widać, że przeszliśmy z poziomów 150-170 zł/MWh na 240-260 zł/MWh.

Można jeszcze dodać, że wartość kontraktu na energię w 2020 r. – BASE_Y20 i tak naprawdę w całym 2019 roku wahały się w przedziale 253-285 zł/MWh.

Dla odbiorców indywidualnych (gospodarstwa domowe z taryfą G11 np.) oznacza to, że składnik naszego rachunku – ten za samą zużytą energię elektryczną idzie w górę ok. 50-70 zł na MWh. Średnie roczne zużycie (mieszkanie 3-4 osobowe, blok) to 1200 kWh – czyli tu dopłacamy ok. 70 zł więcej rocznie, ale pamiętamy, że tak naprawdę nasz rachunek składa się jeszcze z wielu innych składowych – i właśnie zdjęcie akcyzy i opłaty przejściowej (to taki parapodatek sponsorujący rekompensaty za rozwiązane wieloletnie kontrakty elektrowni z przed 2004 roku) odejmuje około 30-40 zł, a na dodatek jeszcze opłata dystrybucyjna (druga duża część naszego rachunku – nawet spadła trochę). Całość to albo podwyżka (całkowita) naszego rachunku o 10-15% maksymalnie, albo nawet i mniej i prawie zero – jeśli byłby duży wolny rynek i dostawcy walczący o klientów (obniżając własne marże). Ogromna operacja legislacyjna, rozliczeniowa i marketingowo-prawna – tak naprawdę właściwie niewiele dotyczyła klientów indywidualnych – miała wymiar jedynie właśnie marketingowy w roku wyborczym („ceny prądu nie pójdą w górę”). Jeśli już jakiekolwiek operacje „kontroli cen” miałyby być dokonywane, to jedynie dla kluczowych przedsiębiorstw użyteczności publicznej (jak szpitale) i na pewno warto myśleć raczej o pomocy dla przedsiębiorstw energochłonnych (tak jak pomaga się im np. w Niemczech), a nie głównie zamrażając ceny dla zwykłych obywateli.

  1. Dlaczego NIE – bo, to koniec wolnego rynku

Niestety, każde operacje ustawowej kontroli cen obniżają możliwość działania wolnego rynku. Dziś trudno nam sobie wyobrazić operację zamrożenia cen mleka czy masła (choć jeszcze kilka lat temu – cena masła biła rekordy). Wolny rynek, wielu producentów, konkurencja – bardzo szybko doprowadza do równowagi cenowej i jest najlepszym lekarstwem na podwyżki. Na wykresach cen energii można zobaczyć, że były już czasy wysokich cen (lata 2011-2012,) ale powoli ceny się ustabilizowały. Niestety 2019 r. był bardzo krytyczny dla rynku energii i w dużej mierze ograniczył możliwości działania wszystkich mniejszych graczy poza koncernami energetycznymi (mniejsze spółki nie mogły czekać spokojnie na rekompensaty, bo nie miały rezerw gotówkowych jak państwowe koncerny). Tak naprawdę w rezultacie mamy znacznie ograniczony rynek i niezależne spółki z ogromnym bagażem niepewności do państwowych regulacji. Dalej prowadzi to do mniejszej ilości ofert na rynku (dla końcowych klientów), praktycznie wyeliminowanie konkurencji – a więc brak mechanizmu nacisku na większą efektywność dla dostawców energii (koncernów) i brak poszukiwania możliwości zmniejszenia ich marż. W końcu też tak było przy działaniu Państwowej Komisji Cen i kolejnym krokiem będzie pewnie urzędowe ustalanie zysku przedsiębiorstw … ale to raczej droga donikąd.

  1. Dlaczego NIE – bo, oznacza to utratę środków z certyfikatów emisyjnych (rekompensaty zamiast na inwestycje)

Krytyczne staje się też pozbycie się ostatnich potencjalnych rezerw inwestycyjnych energetyki – na dopłaty do domowych rachunków. W regulacjach 2019 – koszty trzymania stałych cen pokrywane mają być ze środków uzyskiwanych prze budżet … przez opłaty emisyjne (certyfikaty CO2) energetyki. To nagły skok cen tych certyfikatów (z poziomu 6-7 euro za tonę do 15 euro za tonę) jest jednym z wyjaśnień wzrostów cen energii na rynku hurtowym (w rzeczywistości nie tylko – warto spojrzeć na komunikaty URE z przełomu 2018/2019). Ten wzrost kosztów certyfikatów (i wyższe koszty produkcji) to paradoksalnie – większe dopływy do budżetu (na dziś za CO2 płaci się do budżetów krajowych). Na „oko” wygląda to prosto i dobrze (więcej energetyka płaci za CO2 to zwróćmy te pieniądze sponsorując rachunki) ale w rezultacie prowadzi do bardzo niebezpiecznych skutków rekompensat. Energetyka traci potencjalne źródło pieniędzy na nowe inwestycje (opłaty za CO2 mogłyby być zawrócone do energetyki ale np. na nowe inwestycje w OZE) i tworzymy niesłychanie niebezpieczny mechanizm na przyszłość – już dziś się mówi, że opłaty za CO2 wkrótce będą płacone do budżetu Unii, a nie do budżetów krajowych. Skąd więc weźmiemy pieniądze na rekompensaty jeśli emisja tony CO2 będzie kosztować 50 euro/tonę i trzeba będzie to płacić do specjalnego funduszu UE?

O tym też jak modernizacja energetyki i system zawracania pieniędzy z rachunków działa zupełnie przeciwnie w Polsce i Niemczech pisałem już na moim blogu TUTAJ

  1. Dlaczego NIE – bo, ceny energii muszą rosnąć jeśli mamy modernizować energetykę

Ostatnie NIE w tym artykule to sam pomysł, że ceny energii nie mogą rosnąć (prezentowany przez wszystkie siły polityczne w kraju). Jednocześnie wszyscy prześcigają się w koncepcjach modernizacji energetyki i budowy … elektrowni jądrowych, odnawialnych, gazowych, odejścia od węgla, walki ze smogiem, modernizacji ciepłownictwa, itp. Energetyka przechodzi przez rewolucję technologiczną, węgiel znika, a polska energetyka musi być zmodernizowana. Nie da się inwestować bez pieniędzy. Nowe inwestycje to nowe koszty, a więc nie ma możliwości aby energia elektryczna kosztowała mniej. Nie można też NIE MODERNIZOWAĆ energetyki – bo nowe antywęglowe regulacje UE i rosnące ceny certyfikatów – i tak podwyższają jej koszty. Wszystkie siły polityczne w kraju powinny więc wysyłać sygnał do społeczeństwa – ceny energii muszą rosnąc, bo inwestujemy, musimy się do tego przyzwyczaić w domowych rachunkach, jednocześnie będziemy bronić naszego przemysłu i stwarzać dobre warunki do oszczędzania energii. Bo jeśli naprawdę dobrze uświadomić sobie stan energetyki w Polsce w 2019 r. i w jakich uwarunkowaniach będzie się ona rozwijać w przyszłości – to właśnie twierdzenia, że „prąd nie zdrożeje” są najbardziej dla tej energetyki zabójcze.

Kolejne NIE można jeszcze mnożyć dalej … ale czy pomysł z „urzędowymi cenami” energii na 2020 nie będzie jednak kuszący?  Wszyscy miejmy nadzieję, że jednak NIE.

Autor: prof. Konrad Świrski

Źródło: Konrad Świrski – blog

Wpis został opublikowany 24 paź 2019 w następujących kategoriach: News, Odbiorcy - Rynek Energii i Gazu. Możesz śledzić komentarze przez RSS. Komentowanie i korzystanie z trackbacków zabronione.